Witam!
Postanowiłam sprawdzić się w pisaniu, lubię to robić i szukam każdej możliwej okazji do bazgrolenia na czystej kartce papieru ^^
Pomysł wziął się ze snu. Sama nie wiem skąd się u mnie takie biorą,
ale stwierdziłam, iż mogłoby być z tego dobre opowiadanie. Trochę
dopracowałam, ubarwiłam, dodałam bohaterów i oto jest! Pomysły na ciąg dalszy mam,
ale nie chciałam w jednym poście zawierać wszystkiego. Pierwszy rozdział
jest przedsmakiem tego co was czeka... no, to chyba oczywiste ;D
Mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba i że ktoś wytrwa do końca.
Liczę na wasze opinie. Pozytywne jak i te negatywne. Wszelkie pytania, tudzież uwagi można bez jakiejkolwiek krępacji kierować do mnie.
Dziękuję za uwagę! ^^
Rozejść się! ;>
---------------------------------------------------------
Dzień należał do
rześkich, w powietrzu czuć było finezyjny zapach kwitnących kwiatów,
wiatr delikatnie unosił ich płatki, tańczyły i falowały ganiane przez
coraz to silniejsze podmuchy. Po niebie mknęły nieskazitelne białe
chmury, niczym galopujące, wolne i piękne mustangi. Ich cień odbijał się
na ulicach i chodnikach skąpanych w letnim słońcu.
Te wszystkie obrazy
nadawały fenomenalnych doznań, które potęgowane były uczuciami
związanymi z coroczną imprezą organizowaną na pożegnanie wakacji, a przy
okazji powitanie szkoły.
Stała w cieniu, jej
krótkie, czarne włosy rozwiane były na wszystkie strony, które tworzyły
teraz jeden wielki nieład. Niebieskie tęczówki wpatrywały się w nadchodzącą
grupę przyjaciół. Dwie roześmiane dziewczyny i trzech chłopców, z czego
jeden bardzo się ciemnowłosej podobał. Emily zbliżywszy się do Raven
położyła swą dłoń na jej ramieniu. Uśmiech jak zawsze widniał na jej
bladej, piegowatej twarzy. Długie, zazwyczaj rozpuszczone, sięgające do
ramion rude włosy tamtego dnia spięte były w wysoki kok.
- Gotowa na
niezapomniany wieczór? – zagadnęła, poprawiając swą krótką, przewiewną
spódniczkę. Kobieta nie znała uczucia jakim jest wstyd. Świadoma była
swej kobiecości i nie bała się tego okazywać. Nie oznaczało to jednak,
iż dziewczyna należała do panien lekkich obyczajów.
- Coś mi się wydaje, że
Rav nie przepada za tego typu imprezami – wtrącił się Ethan,
ciemnowłosy metalowiec – Zresztą, tak jak i ja – dodał, na co Jack
prychnął zadziornie.
- Jakoś nie narzekałeś
tydzień temu w AngelClub, pamiętasz? – rzekł blondyn, podchodząc do
Ethan’a. Podparł się na jego ramieniu i wyszczerzył zęby w uśmiechu –
Mam Ci przypomnieć jak największy, najmroczniejszy pan tańcował na
środku sali, krzycząc… – wtem czarnowłosy chłopak rzucił się na
blondyna, zaciskając dłoń na jego nigdy niezamykającej się jadaczce.
- Dobra, już rozumiem! –
ryknął rozpaczliwie, na co Jack położył ręce na karku i zachichotał
radośnie. Raven z dezaprobatą pokręciła głową, jednak uśmiech ciągle
wykrzywiał jej usta. Jack i Ethan byli jak nakręcone rodzeństwo. Tylko
stylem do siebie nie pasowali, ale to właśnie czyniło z nich niezłe
widowisko. Młoda Black zwróciła swe spojrzenie ku milczącej Lily, która w
zwyczaju miała trzymanie się na uboczu nawet w towarzystwie przyjaciół.
Lubiła słuchać, aczkolwiek mówienie sprawiało jej wiele problemów.
Krótkowłosa nie na długo jednak zwracała uwagę na nieśmiałą koleżankę,
gdyż całą jej uwagę zwrócił Gerard. Wysoki brunet o soczyście
niebieskich oczach. Jego zimne spojrzenie wiecznie było nieobecne, wręcz
obojętne. Zaplecione ramiona na wysokości klatki piersiowej tylko budowały jego chłodną aurę. Rzadko okazywał kobiecie swe
zainteresowanie, można by rzec, iż całkowicie miał ją w głębokim
poważaniu. Zgodził się na tę imprezę tylko z powodu naciskającej Emily,
która doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak Black reagowała na jego
obecność. Niestety, swatanie nie należało do jej mocnych stron.
Rav zadrżała
delikatnie, gdy otulił ją mocny podmuch wiatru. Gdy przyłapała się na
ciągłym gapieniu w Gerard’a, było już za późno. Ich spojrzenia się
spotkały i w tym samym momencie zafascynowana rudowłosa machnęła parę
razy przed oczyma krótkowłosej.
- Jej… Wróciłaś już? – delikatny, roześmiany głos sprawił, iż machinalnie oprzytomniała.
- Ta… – Rav nie zdobyła się na inną odpowiedź. Uśmiech czarnowłosego mężczyzny wybił ją z tropu.
Przed jej oczami
rozciągał się duży dom, ogrodzony czarną furtką. Słońce powoli chowało
się za horyzontem, nadając krajobrazowi złocistych kolorów. Chmury
zabarwione były różnymi odcieniami. Czerwony, pomarańczowy, lekko
fioletowy, te widoki przywodziły na myśl nadchodzący mrok zimą.
Z wnętrza budynku
dochodziły dźwięki muzyki, a także krzyki i śmiechy. Gdy drzwi się
otworzyły, poczuła na swym ramieniu czyiś dotyk. Odwróciwszy głowę
spostrzegła Ethan’a, z delikatnym, dodającym otuchy uśmiechem.
Odetchnęła głęboko i ruszyła przed siebie, starając się nie zwracać
uwagi na tę okropną techniawe. Przekroczywszy próg pierwszym co ją
uderzyło był odór papierosów. Ich dym niemal unosił się nad sufitem,
tworząc mini smog. Raven była osobą palącą, jednak nie znosiła ich
smrodu jak i dymu, a w nadmiarze po prostu drażnił jej nozdrza, co
gorsza wnikał w ubrania oraz włosy. Jak wytłumaczy się matce?
Zmarszczyła nos, poprawiła grzywkę, której kosmyki wtargnęły jej do oczu
i stwierdziła, iż czas się jakoś wbić w towarzystwo, jednak nim
postawiła choć jeden krok, poczuła na nadgarstku mocny uścisk, który
pociągnął ją w stronę kuchni.
- Dobra, robimy tak….
- Czekaj, co robimy? – przerwała rudowłosej, wyrywając się z jej uścisku.
Emily posmutniała.
- Jak to co? – odparła z
wyrzutem. Zwinęła usta w dziubek i zaplotła ramiona na piersi – Gerard.
Impreza. Alkohol… To najlepsza okazja do tego, aby….
- Chwila, chwila –
uniosła dłonie w geście obronnym, ponownie wchodząc jej w słowo – Nie ma
nawet mowy o twoich durnowatych planach… – ściszyła głos, widząc jak
Gerard przechodził tuż obok.
Kobieta nie zważając na jej protesty uśmiechnęła się dziko i ruszyła w stronę lodówki, przy której stał czarnowłosy.
Raven próbowała zebrać
myśli. Cofnęła się o parę kroków, jakby w obawie, że rudowłosa zaraz
wepchnie jej chłopaka w ramiona. Gdy napotkała plecami ścianę, poczuła
się jak tchórzliwe zwierze. Musiała coś zrobić. Po chwili zastanowienia,
niepewnym, chwiejnym krokiem ruszyła w ich stronę.
- Och, serio? – usłyszała rozbawiony głos jej obiektu westchnień.
Rav przerażona
spojrzała na Emily, która widząc jej bliską omdlenia twarz, rozłożyła
ręce. Na Otchłanie Piekielne, co ona mu nagadała?! – pomyślała
zrozpaczona, gotowa wziąć tylko piwo i uciec na drug kraniec domu.
- O-oczym gadacie? –
zająknęła niepewnie. Jeszcze nigdy nie czuła się jak szara myszka, jak…
Co tu dużo mówić, po prostu jak Lily.
- O, Rav – zauważył ją
ciemnowłosy. Przyłożył puszkę do warg i bez jakiejkolwiek krępacji
zmierzył kobietę z góry do dołu, koniec tego gestu przypieczętował
perwersyjnym uśmieszkiem.
- O co chodzi? – spojrzała na rudowłosą.
Emily wyszczerzyła zęby w niewinnym uśmiechu.
- Nigdy bym nie powiedział, że to prawdziwa Raven – mruknął – Spostrzegałem Cię raczej jako nudną osobę – powiedział pod nosem.
- Co za szczerość! – niemal wydarła się na całe gardło. Obrzuciła przyjaciółkę gniewnym spojrzeniem.
- Wybacz, to nie tak
miało zabrzmieć…. Chodziło mi o to, że przy mnie zawsze zachowujesz się…
Inaczej – poprawił swe słowa, sięgając po puszkę z piwem, aby następnie
wręczyć ją Black.
- Co Ci naopowiadała? –
zapytała udając, że nie usłyszała poprzednich słów rozmówcy.
Przypominała teraz wściekłą niedźwiedzicę, której ponowne dźgnięcie
patykiem skończy się powyrywanymi flakami.
Gerard sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczkę papierosów.
- Twoją… prawdziwą naturę – odparł tajemniczo, przewracając między palcami opakowaniem.
Kobieta pociągnęła duży łyk piwa.
- A można jaśniej?
- Nie denerwuj się tak.
Powiedziała jak zachowujesz się w towarzystwie. Roztrzepana,
zapominalska Raven, której głupie pomysły czasem zastępują rozum –
wyjaśnił uprzejmie, na co dziewczynie niemal szczęka opadła po same
kolana. Czyżby opowiedziała mu o jakiejś żenującej sytuacji? – pogrążona
w rozpaczy zaczęła przypominać sobie wszystkie incydenty, w których
wygłupiła się z nudów, tudzież pod wpływem procentów.
Black przejechała dłonią po czole.
Dzień, w którym
postanowiła znaleźć pracę. Była szczerze zdeterminowana aby zatrudnić
się w wojsku jako żołnierz. Na testach psychologicznych zadali jej
pytanie:
- Co by pani zrobiła gdyby miało dojść do negocjacji, a wróg był wkurzający?
- Zajebałabym dziadowi,
a co. Albo od razu zastrzeliła, co się będę pierdolić – To zdanie
szybko zakończyło jej niedoszłą karierę szeregowego.
Było także wydarzenie,
gdy krótkowłosa wracała z Emily i Ethan’em z papierosa. Pod szkołą stała
jakaś kobieta z konikiem na biegunach. Rav z radością podbiegła i
zapytała, czy może się pobujać. Gdy kobieta się zgodziła, Raven zrobiła o
co prosiła, po czym stwierdziła, że spełniła jej marzenie i z uśmiechem
na twarzy weszła do szkoły.
Mina właścicielki konika…. bezcenna.
Jakby na to nie
spojrzeć, to gdy ona nic głupiego nie odwali inni ludzie robią to za
nią. Zawsze twierdziła, że ma pecha do ludzi.
Przykład?
Siedziała w domu przed
telewizją. Głupie programy robiły z jej mózgu papkę, gdy odezwał się
dzwonek do drzwi. Znudzona wstała, ziewając po drodze jakby właśnie
wybudziła się ze snu zimowego. Gdy otworzyła spostrzegła kolesia, który
spojrzał na nią. Po chwili ciszy raczył się odezwać, „a to nie tu”,
jebnął się w czoło, odwrócił i poszedł.
Ciężkie westchnięcie wydobyło się z ust Black.
- Wszystko gra? –
Gerard zmrużył niebieskie oczy, bacznie przyglądając się Raven –
Spokojnie, nie opowiedziała mi nic kompromitującego. Po prostu chciałbym
zobaczyć prawdziwą Ciebie – powiedział, odpalając papierosa
wyciągniętego z paczki.
- Jasne… – odetchnęła z
ulgą – I tak nie wierzę. Chodź, napijmy się – rzekła, ciągnąc za sobą
uprzykrzającą życie przyjaciółkę w stronę salonu.
Przeczytałam już pierwszy rozdział i muszę przyznać, że wciąga. Podobają mi się przede wszystkim opisy... Obiecuję, że będę stałą obserwatorką bloga ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy ^^
UsuńJestem niezmiernie szczęśliwa, że się podoba ;D
Początek mi się podobał:) Jedyne co mnie przytłacza to trochę chaos na początku. Czytałem kilka razy, żeby zrozumieć kto kim jest, ale tym się nie przejmuj, stary już jestem i ciężko kapuję;) Miałem problem ze zrozumieniem, czy Raven i Black to jedna i ta sama osoba, czy to dwie różne postaci (bo nie było wspomniane, że np znajomi ją tak nazywają). Druga uwaga dotyczy fragmentu:
OdpowiedzUsuń"Rav zadrżała delikatnie, gdy otulił ją mocny podmuch wiatru. Gdy przyłapała się na ciągłym gapieniu w Gerard’a, było już za późno. Ich spojrzenia się spotkały i w tym samym momencie zafascynowana rudowłosa machnęła parę razy przed oczyma krótkowłosej.
- Jej… Wróciłaś już? – delikatny, roześmiany głos sprawił, iż machinalnie oprzytomniała.
- Ta… – Rav nie zdobyła się na inną odpowiedź. Uśmiech czarnowłosego mężczyzny wybił ją z tropu." Na początku myślałem, że do Rav uśmiechał się Ethan (bo jego też nazwałaś "czarnowłosym"). Dopiero później zrozumiałem, że chodzi o Gerarda. No i bardzo fajne opisy, podobają mi się:) Przychodzą Ci z taką łatwością. Ja mam problem z opisami gdy pisze opowiadanie. Takie uwagi ode mnie:) Biorę się teraz za drugi rozdział, musze nadrobić zaległości;)
Pozdrawiam